Szkolenia i Zgolenia – Refleksje

Mój artykuł powstał jako wynik podsumowania różnych kursów, szkoleń i warsztatów nurkowych, które przechodziłem w ciągu ostatnich 3 lat, szukając tej odpowiedniej drogi. Bezpośrednim bodźcem  do refleksji było chyba ostatnie szkolenie, które odbyłem z Adamem pod okiem Wojtka Filipa - instruktora G UE. Fakt, że te 3 dni warsztatów: 6 zejść pod wodę, 8 godzin pod powierzchnią i 20 na powierzchni dało mi więcej nauki, niż prawie 10 innych szkoleń i 100 nurkowań z zeszłego roku dało mi dużo do myślenia. To jakby przez rok chodzić po lesie z ogarkiem świeczki, a potem okazuje się, że miałeś w plecaku latarkę, mapę i kompas – odczuwasz złość, że marnowałeś czas, bo mogłeś iść szybciej! Co ciekawe oprócz wielu istotnych elementów których się tam nauczyłem, ważniejsze okazało się to, jak samemu dalej się uczyć i samodzielnie usuwać błędy.

Skoro jednak tak można, rodzi się pytanie: dlaczego tak nie jest zawsze?

Tak naprawdę część rzeczy które doskonaliliśmy z Wojtkiem w Jaworznie – trym, pływalność, techniki pływania – wydają się oczywiste dla każdego nurka i każdemu „jakoś to wychodzi”. Dlaczego jednak do tak „oczywistych” umiejętności instruktorzy przykładają tak małą wagę na kursach podstawowych? Przecież wiązanie węzła na lince, strzelanie boi, czy zataczanie kółek z kołowrotkiem – to są aktywności na powierzchni łatwe dla 3-letniego dziecka lub pijaka z kilkoma promilami w krwiobiegu! Różnią się od tych w środowisku wodnym brakiem konieczności działania w trójwymiarze. Ile ćwiczeń potrafilibyśmy na kursach P2, AOWD czy innych podobnych wykonać tak po prostu, gdyby ktoś wcześniej nauczył nas poprawnego trymu czy stabilnej pływalności. Tu nie ma wymówki, że idealny trym jest dla nurków technicznych, zawodowych czy DIR-owców. Po prostu szkolenia na plastiki polegające na zasadzie: wykonaj pod wodą zadanie którego nigdy wcześniej nie robiłeś, przy pływalności, o którą nikt wcześniej nie zadbał zwykle kończy frustrującą klęską (któż z nas tego nie przeżywał). Zebrałem więc kilka wniosków, którymi mam zamiar się kierować przy kolejnych szkoleniach nurkowych i chętnie się nimi podzielę - być może komuś się też przydadzą:

 

Warto się szkolić u najlepszych. Przy czym najlepszy niekoniecznie oznacza instruktora z wielkim, historycznym stażem. Nurkowanie jest młodą dziedziną, która szybko ewoluuje. Należy uczyć się od praktyków, którzy sami robią rzeczy trudne, na obecnym światowym poziomie. Wartościowy instruktor posiada 3 cechy: 1. pasję uczenia innych do skutku 2. umiejętność uczenia 3. sam jest praktykiem wg aktualnych standardów

Specjalistyczne, branżowe szkolenia warto robić u specjalistów-praktyków w tej dziedzinie. Tradycyjny system szkoleń zakłada, że kursy np. jaskiniowe, trimiksowe czy wrakowo-morskie można zrobić u instruktora, który taki kurs instruktorski z tej dziedziny zaliczył. Pytanie – ile on sam rocznie, wykonuje nurkowań w jaskini, trimiksowych czy na morzu, na wrakach. Jeśli tego nie robi za dużo – strata czasu, pieniędzy, a co gorsza – ryzyka nabycia złych nawyków pod wodą.

Fajnie się słucha od starych nurów, jacy byli twardzi, kiedy to w samych golfach i skarpetach wełnianych z dętką od malucha i kawałkiem akumulatora schodzili na 8-litrowych butlach z rezerwą na 70 metrów. Chwała pionierom i czapki z głów, niewielu dziś już takich. Ale jeśli nie aktualizują swej wiedzy, bo ich wizerunek instruktora-guru jest dla nich ważniejszy, warto się zastanowić, czego on może nas prócz szacunku do siebie nauczyć.

Warto inwestować w warsztaty doskonalące – nie kończą się plastikiem, ale uczą umiejętności, a te właśnie weryfikuje świat wodny, nie plastik. Jest wielu dobrych szkoleniowców, którzy takie warsztaty organizują.

Przydała by się zmiana podejścia do szkoleń. Świadomy, mądry nurek powinien wymagać od instruktorów aby nauczyli go konkretów z którymi sobie nie radzi, zamiast wielokrotnego słuchania, że jak nie zrobisz ćwiczenia – nie zdasz. Program programem, ale trzeba czegoś więcej. To jak z chirurgią – zasady operacji są znane, ale bez równoczesnej pracy anestezjologa – nie ma sensu.

Niestety najlepszy instruktor nie zrobi z nas delfina. 90% sukcesu to pracy własna. Warto jednak wiedzieć nad czym pracować, bez tego utrwala się błędy. Godny polecenia jest system nagrywania kursanta lub siebie nawzajem na video pod wodą. Naprawdę świetnie jest wyłapywać i poprawiać błędy po takich obrazkach.

Kilka gorzkich słów napisałem tu o niedoskonałościach systemów szkolenia. Chciałbym  jednak podkreślić, że krytykuję luki w samych programach, nie instruktorów, którzy realizują ten program (na ile robią to rzetelnie, a na ile “idą na masówę” – to już kwestia ich sumienia i oceny, często po latach). Osobiście miałem szczęście robić kiedyś P2 pod okiem niezwykłego człowieka i nurka – Waldka Stryby, w ramach kursów poznańskiej NAUTICI. Waldek skrupulatnie realizował założenia kursu P2 CMAS, ale jednocześnie widząc przyczyny naszych niepowodzeń, z ogromnym zaangażowaniem, sprytem dydaktycznym i mądrością nurkową wykonał ogrom pracy dodatkowej, aby nas wyprostować. Takich szkoleniowców się szanuje i pamięta do końca życia, czego wszystkim instruktorom wszelkich federacji szczerze życzę.

 

Andrzej TATERNIK Stachura