"To be nobody-but-yourself - in a world which is doing its best, night and day, to make you everybody else ...“

Już jakiś czas temu rozpoczęliśmy kurs rebreatherowy, ale, niestety, inne, mniej istotne, aczkolwiek złośliwie natarczywe  sprawy wciąż odciągały nas, głównie mnie, od tego co naprawdę w życiu ważne, tj. … od nurkowania, a w tym przypadku od podzielenia się kilkoma spostrzeżeniami.

Oto, co zapisałam prawie „na gorąco” tuż po kursie:

Nie przypuszczałam, że sprawy przybiorą taki obrót … ledwo zanurkowałam na CC i już wybrzydzam, kiedy  planujemy wyjazd do „bambra”, odwiedzić 40-stkę na OC .

Muszę się „pozbierać”, to nie fair …

Rozsądek mi podpowiada, że nie można  popadać w skrajności. W końcu, na początku wszystko można oglądać w różowych okularach, a sprawy komplikują się później … No i działa jeszcze efekt placebo, jak już człowiek zdecydował się na reba zamiast np. Harley’a, to musi być zaje…..ście .

Nad Attersee odbyły się nasze pierwsze bliskie spotkania z tematyką rebreather’ową. Po dość długich i szczegółowych prezentacjach doszło nawet do bezpośredniego kontaktu … na sucho i, analogicznie można powiedzieć, na mokro . 

Moje pierwsze wrażenia:

  • Teoria mnie wykończyła … w porównaniu i ilością dotychczasowego materiału techniczno-fizyczno-matematycznego, który był przyswajany w czasie i etapowo, to była lawina, która prawie mnie przygniotła.
  • Teoria jest tu niezwykle ważna, im lepiej zrozumiem działanie reba tym bezpieczniej będę nurkowała …

Jeśli chodzi o praktykę:

  • Na sucho, w otoczeniu 1 ata nie oddycha się zbyt łatwo.
  • Pod wodą dużo lepiej. Oddychanie to istotny element, proces całego układu. Oddycha się bardziej naturalnie niż w przypadku OC, dla nurka OC to pewna nowość i trudność. Zapominam o długim i głębokim wdechu. Muszę uczyć się oddychania.
  • Pętla, albo w ustach, albo zamknięta – trzeba o tym pamiętać, zamknięcie pętli chroni nie tylko przed jej zalaniem, ale również strzeże  przed niechcianym posiłkiem z pożywnego białka, które prosto ze źdźbła trawy wskoczyło do ustnika …
  • Jest  dużo lżej, nawet kiedy podczas marszu ze sprzętem jakieś 200 metrów z parkingu nad sam brzeg jeziora, mimo tego, że jak każdy świeżak podczas pierwszego zanurzenia jestem przeważona. 
  • Negatywny test szczelności pętli – daję z siebie wszystko, ale rewelacji nie ma.
  • Cisza – nie zwracam uwagi, koncentruję się na sprzęcie. Inni na OC  podobno hałasowali.

Wykonaliśmy ciekawe testy na hipoksję i hiperkapnię .

Następnie przechodzimy do nurkowania na CC, a właściwie uczymy się pewnych sekwencji. Zanurzamy się,  najpierw bardzo płytko, żeby sprawdzić, czy jesteśmy w miarę stabilni. Kiedy pierwsze obawy co do utrzymania się pod wodą zostają odparte, przechodzimy do zadań. Wykonujemy ćwiczenia procedur, które omawialiśmy na sucho. Staram się być ostrożna i nie robić gwałtownych czy nie przemyślanych ruchów. Czasami pomaga mi celowo otwarte ADV np. podczas przepłukania maski, kiedy jeszcze zapominam, że mam nacisnąć  zawór dodawczy. Te nawyki trzeba nabyć. Słodkie dzieciństwo! Czuję się prawie jak OWD, instruktor wciąż upewnia się czy jest ok…

Następnie zanurzanie i wynurzanie z utrzymaniem stałego PPO2 oraz zmiana poziomu PPO2 na zadane wartości. I w końcu płukanie pętli diluentem. Pływanie na zmiennych głębokościach z kontrolą PPO2 za pomocą DIVA (opcja w HH), bez spoglądania na handsety ( ja, tymczasowo ćwiczyłam na B, więc nie miałam tej opcji).

Dla kogoś, kto pływa na takim sprzęcie wystarczająco długo moje rozterki to banał i śmiech. Myślę, że  sporo godzin trzeba wypracować na CCR, aby nurkowanie „rozumowe” choć częściowo zmieniło się w „nawykowe”. Ale spoko, to naprawdę wciąga, najważniejsze, że znowu mamy coś nowego, że mamy do czego dążyć …  Nie zamierzamy jednak całkowicie rezygnować z OC, przynajmniej, jeśli chodzi o mnie, takie mam życzenie . 

Nie mamy żadnych zdjęć, niestety, bo kiedy jedziemy nurkować, to myślimy tylko o nurkowaniu. Nawet aparatu nie zabraliśmy. Czasami znajomi robią nam jakąś dokumentację foto. Ale tym razem wszyscy byli bardzo zajęci. Szkoda, bo pogoda była nawet ładna i czasami, spoglądając na kolorowe drzewa i sięgając wzrokiem  daleko na ośnieżone szczyty gór, chciałoby się powiedzieć „chwilo trwaj…”. W górach jesienią jest magicznie. Pod wodą rewelacji nie było, ale i tak dużo lepiej niż w naszych jeziorach, no i kolor wody inny.

Monika Smolińska